24 lutego 2017

Jil Sunder Sun


Jeśli śledzicie mojego bloga już od jakiegoś czasu, to zapewne zauważyliście, że uwielbiam otaczać się perfumami, które swoją premierę miały w latach 80-tych i 90-tych. Sun to kolejny klasyk, o którym wręcz trzeba powiedzieć kilka słów - przebywanie w jego obecności nie tylko inspiruje mnie do napisania o nim, ale także budzi mnóstwo fantastycznych skojarzeń. Sun to zapach bogaty i intensywny, duszny, ale w dobrym znaczeniu tego słowa. Dlatego też warto wysłuchać historii o nim, by przekonać się, co ma do zaoferowania.


Pierwszy psik, i piękny cytrusowy akord zaprasza nas do wejścia głębiej w tę słoneczną opowieść. Jednak cytrusy te nie są bardzo kwaśne, raczej bym powiedziała, że mają rześkie, słodkawe zabarwienie - kwiat pomarańczy odbił i złagodził ich szorstkość - oranżowa moc łagodnieje zatem już po kilku sekundach. Od tego momentu Sun zaczyna jeszcze silniej smagać kompozycję swoimi promieniami. Od teraz, aż do końca wybrzmiewania zapachu, otulać nas będzie swoim balsamicznym wydźwiękiem, ambrowym posłaniem. Dzięki benzoesowi, ylang-ylang, heliotropowi i drzewu sandałowemu Sun zyskało jaskrawą, intrygującą, lekko namaszczoną bazę, wokół której nienachalnie grać będą pozostałe nuty. To właśnie ta baza odpowiada za specyficzne ciepło, które niesie za sobą ten zapach. Sun to radość i spontaniczność. Beztroska bez granic. Lato, wakacje i prawdziwa wolność. To woń rozżarzonej skóry natartej oliwką lub ochronnym kremem do opalania, Sun to najpiękniejsze letnie wspomnienia. Powrót do czasów młodości, kiedy to cieszył prosty wyjazd nad jezioro i spanie pod namiotem, a czasem i nawet pod gołym niebem. To aromat ciała muśniętego słońcem, które mieni się teraz na złotobrązowo. To wysyp piegów na twarzy. I włosy głaskane letnim wietrzykiem. To ten szczególny czas w roku, kiedy zakładasz jeansowe szorty z frędzlami, trampki i zwykły top odsłaniający ramiona. Wyłączasz swój umysł, relaksujesz się, dzięki słońcu ładujesz się pozytywną energią.


Gdybym miała określić, co mnie tak odurza w Sun, to powiedziałabym, że to wszystko sprawka kremowego, lekko syntetycznego ylang-ylang. Charakterystycznego, ale przyjaznego i milusiego. Wiruje sobie on w otoczeniu słodkiej, upajającej wanilii - której jest tutaj tylko szczypta, ale tworzy idealny balans i przeciwwagę dla pozostałych nut. Za sprawą korzenia irysa, pachnidło nabiera przyjemnego, nośnego, mydlano - pudrowego wydźwięku.




Jednak pod tymi wszystkimi mocnymi nutami kryje się jeszcze jedna warstwa Sun - jego lekko oldschoolowy klimat. Jest to magnetyczna przestrzeń, doświadczana nie tyle nosem, co bardziej duchem. Sun nie jest rozwodnioną, bezbarwną, beznamiętną, aromatyczna chmurką. Jest "tłuściutką", olejową kompozycją, o bardzo dobrej trwałości i za to ma ode mnie ogromny plus! Nie wiem, czy sama kupiłabym sobie flakon tego zapachu - swoją perfumową uwagę muszę ostrożnie dzielić na wszystkie strony - ale gdyby ktoś sprezentował mi małą, malutką buteleczkę - chętnie sięgnęłabym po nią czasem! :)

A wy znacie się już z Sun? Jakie inne "słoneczne" kompozycje moglibyście polecić?

Skład perfum:
kwiat afrykańskiej pomarańczy, nuty owocowe, bergamotka, cytryna, kwiat czarnej porzeczki, drzewo różane, goździk, ylang-ylang, heliotrop, korzeń irysa, róża, konwalia, piżmo, drzewo sandałowe, paczula, ambra, styraks, benzoes, fasola tonka, wanilia, liść tytoniu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

TOP