22 grudnia 2016

Sarah Jessica Parker Lovely


Nigdy jakoś nie interesowała mnie Sarah Jessica Parker. Ani razu nie oglądałam też słynnego "Seksu w wielkim mieście" z jej udziałem - planuję to nadrobić. I pewnie gdyby nie to, że ktoś usilnie przekonywał mnie do testów tego pachnidła - nie spieszyłoby mi się, by je poznać. Na początku nie miałam żadnego wyobrażenia, jak mogą pachnieć perfumy tej aktorki. Nazwa zapachu też nie za wiele mi podpowiadała. Ale, ale... dostałam sygnał, że Lovely pachnie bardzo podobnie do Narciso Rodriguez For Her - wtedy już wiedziałam, że muszę dać im szansę.


Pierwszy psik - a ja doznaję konsternacji. Hmm, to tak mogą pachnieć perfumy? - zastanawiam się. Nie doświadczycie tutaj ani grama słodyczy! Jest za to spora dawka lawendy, a właściwie całe jej pola - tak właśnie rozpoczynam swoją przygodę z Lovely. Idąc tym fioletowym łanem natrafiam na kosz cytrusów, z którego wysypały się mandarynki. Nie czuję jednak cukru, nie obieram moich mandarynek ze skórki.... Rozkoszuję się raczej cytrusowo - gorzkim drinkiem, bo ktoś dolał do Lovely kilka kropel alkoholu - trwa zatem "szampańska" zabawa. Bąbelki musują, drażnią język, a mroźna cierpkość mandarynki dodaje całej kompozycji niesztampowości.

Gdy robię pierwszy łyk... Dosiada się do mnie biały pieprz. I dobrze, bo dopowiada on Lovely rasowości - z białym pieprzem możemy więc dyskutować godzinami. Pozwalam mu na to, by drażnił się ze mną - do tego stopnia, że aż swędzi mnie nos od jego ostrości. Mocny zawodnik!
Od czasu do czasu napotykam się także na nuty drzewne - raczej delikatne, nienachalne, zgrabne, ale dodające głębi - tutaj Lovely przestaje być dla mnie tylko zwykłym, celebryckim zapaszkiem z niezliczoną ilością jadalnych nut - opowieść serwowana przez panią Parker jest inna - wytrwana, szlachetna, kompletna.


Jednak to, co najciekawsze w Lovely i rzadko spotykane w perfumach, to sól. Ten słony akord jest tutaj bardzo wyczuwalny, zwłaszcza w ostatnich momentach mojego obcowania z tym pachnidłem. Bardzo ładnie do niego doczepia się także piżmo. Ta słono-piżmowa interpretacja wybrzmiewa właściwie od samego początku, jednakże to pod koniec uderza ona ze zdwojoną siłą - jest jak piżmowy deszcz, lub piżmowa kąpiel. Skojarzenia z wodą są jednak nieprzypadkowe. Bywają dni, że zaliczam Lovely do zapachów czystych, świeżych - bo rzeczywiście te perfumy takie są - bardzo dzienne, klasyczne, eleganckie. Pasują do białej koszuli. A czasami myślę o Lovely jak o rasowym pachnidle. Ten dualizm jest tutaj bardzo zauważalny. To dobrze, bo to oznacza, że zapach nie jest jednowymiarowy - jest szansa, że nie znudzi mi się aż tak szybko. Lovely pasuje mi raczej do stonowanych kobiet, pracujących na poważnych stanowiskach. Zapach sprawdzi się najlepiej w pochmurny, refleksyjny dzień - spotęguje stan zadumy. Czasami bywa migrenogenny. Na mojej skórze (która chyba nie współgra z piżmem) wytrzymuje do 6 godzin. Testy polecam "piżmolubom"!


A wy znacie już Lovely?
Co o nim myślicie?
Czy perfumy bez grama słodyczy dają się lubić?

Skład perfum:
lawenda, mandarynka, bergamotka, martini, paczula, orchidea, biały pieprz, piżmo, nuty drzewne, cedr, biała ambra, sól

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

TOP